OSIEDLA//HOUSING ESTATES
Spośród wielu warszawskich osiedli historyk sztuki Jarosław Trybuś (1976) wybrał dla was dwa, które należy poznać w pierwszej kolejności. Więcej informacji znajdziecie za parę miesięcy w przewodniku po osiedlach, którego jest współautorem*.
Among Warsaw’s many modern housing estates, art historian Jarosław Trybuś (1976) has chosen two that deserve our immediate attention. More on these and other neighborhoods will be available in a guide to Warsaw’s neighborhoods, which Jarosław is co-authoring*.
Za Żelazną Bramą, fot. Jacek Kołodziejski
OSIEDLE ZA ŻELAZNĄ BRAMĄ
między ul. Marszałkowską, Królewską, pl. Grzybowskim, Twardą, Prostą, Żelazną, Chłodną, pl. Mirowskim, Ptasią / architekci: Jerzy Czyż, Jan Furman, Jerzy Józefowicz, Andrzej Skopiński, 1961-1972
Przed wojną było tu gęsto zabudowane miasto, południowy skraj dzielnicy żydowskiej. Nie zostało z niego prawie nic. Na pustkowiu wylądowała flotylla 19 gargantuicznych szaf do mieszkania. Nazwę osiedla pożyczono od nieistniejącej, rokokowej bramy pobliskiego Ogrodu Saskiego. Tabula rasa w centrum miasta prowokowała wizjonerów, uczniów le Corbusiera. Bloki rozstawiono ignorując historyczną sieć ulic, za to tak, by do mieszkań wpadało słońce ze wschodu i z zachodu. Między nimi posadzono drzewa, wybudowano szkoły i przedszkola i pozostawiono kilka najcenniejszych zabytków, np. jedyną ocalałą z wojny synagogę (między Twardą a Grzybowską) czy kościół św. Karola Boromeusza (ul. Chłodna).
Każdy z potężnych mrówkowców na 16 piętrach mieści 300-420 mieszkań, a w nich około 1000 osób.
Ciasnotę mieszkań miały zrekompensować miejsca spotkań w obszernych, przeszklonych holach na parterze, ale nikt nie chciał tam urządzać - jak przewidywano - przyjęć rodzinnych. Do dziś pozostały z tej uroczej utopii zestawy mebli wypoczynkowych i palmy w donicach.
Wilgoć, insekty, ciemne ciasne kuchnie, długie korytarze, kłopoty z ogrzewaniem i wodą - wszystko to wpłynęło na czarny wizerunek osiedla.
Od lat 80. powracał pomysł wysadzenia go w powietrze, ale domy są ponoć betonowymi monolitami, które przetrwałyby nawet atak jądrowy.
Pozostaje więc nauczyć się żyć z Żelazną Bramą i docenić jej bezkompromisową estetykę. Ostatnie remonty wydobyły spod brudu wyrafinowany rytm czarno-biało-szarych elewacji, a pozostawione między blokami połacie gruntu wypełniają biurowce, hotele i apartamentowce, które wprowadzają tu wreszcie wielkomiejskie życie. Zanika jasny dotąd, rozrzutny układ przestrzenny osiedla - bloki, zamiast w zieleni, powoli toną w zagęszczającej się nowej zabudowie.
Anonimowi mieszkańcy stają się teraz za to bardziej różnorodni - osiedle upodobali sobie w ostatnich latach Wietnamczycy. W długich korytarzach można się teraz natknąć częściej na snujący się zapach woka niż na woń schabowego.
ZA ŻELAZNĄ BRAMĄ HOUSING ESTATE
bordered by Marszałkowska St., Królewska St., Grzybowski Sq., Twarda St., Prosta St., Żelazna St., Chłodna St., Mirowski Sq., Ptasia St. / architects: Jerzy Czyż, Jan Furman, Jerzy Józefowicz, Andrzej Skopiński, 1961-1972
Prior to the war, this was a densely inhabited neighborhood south of the Jewish district of which are left only a few remains. During the war, it was turned into the Jewish ghetto and entirely destroyed. This clean slate in the center of town inspired a group of visionary students of Le Corbusier into creating a housing complex. A fleet of 19 gigantic apartment buildings were built to occupy this wasteland. The buildings were laid out with disregard for the traditional network of streets, but in a way to maximize the flow of sunlight in the apartments from both east and west. Between blocks trees were planted, several schools were built, and a couple of the most valuable monuments were restored, such as the only synagogue to survive the war (between Twarda St. and Grzybowska St.) and St. Charles Borromeo (Chłodna St.). The name of the estate "Behind the Iron Gate" given by the architects, was borrowed from a no longer existing rococo style gate to the Saski Garden which was located in this area.
Each of the massive apartment buildings has 16 floors, between 300 and 420 apartments, and can hold around 1000 tenants.
Unfortunately, humidity, insects, small dark kitchens, long corridors, and dysfunctional plumbing became the lasting hallmarks of this housing estate.
These cramped living quarters were to be supplemented by public meeting areas in spacious glass-covered areas on the ground floors. Ultimately, nobody wanted to use the space for family social events, as originally planned. To this day all that remains of this utopian vision are the potted palm trees and the recreational furniture.
Since the 1980s, there has been repeated talk of demolishing the estate, but the buildings are allegedly indestructible concrete monoliths designed to survive nuclear warfare.
We have therefore no choice but to learn to live with "Za Żelazną Bramą" and appreciate its uncompromising aesthetics. Recent renovations have re-exposed the refined rhythm of the black-white-gray exteriors. The space between the buildings is slowly being filled with office buildings, hotels and smaller apartment houses, finally giving the neighborhood that big city feel. The clean-cut and spacious layout of the housing estate is slowly disappearing, as it is being filled by the density of new structures.
Among the anonymous tenants of the estate is an increasing diversity of ethnic groups, including representatives of Warsaw’s growing Vietnamese community. The long corridors, previously haunted by the smells of cabbage and fried pork chops, are now often filled with the exotic aromas of oriental cooking.
OSIEDLE SADY ŻOLIBORSKIE I
między ulicami Włościańską, Krasińskiego, Broniewskiego, Popiełuszki, Gojawiczyńskiej i Braci Załuskich / architekt: Halina Skibniewska, 1958-1963
Pięćdziesiąt lat temu rozciągały się tu ogródki działkowe i sady. Legendarna architekta Halina Skibniewska (1921-) postanowiła zachować z nich więcej niż tylko nazwę: "Jeśli w osiedlu jednocześnie 'sadzimy' dom i sadzimy drzewo, to mieszkaniec musi czekać na drzewo 25-30 lat" - mówiła w wywiadzie - "Wiem, że muszę zachować wszystko co rośnie, bo to mi pozwoli stworzyć szybciej prawdziwe środowisko mieszkalne 'zaludnione' drzewami". Sady pozostały więc sadami, a mieszkańcy mogli się cieszyć dojrzałą zielenią za oknem, nie czekając latami aż wygony zamienią się w obiecane zieleńce.
24 bloki wydają się swobodnie rozrzucone w zieleni, ale ułożone są tak, by tworzyły się między nimi kameralne podwórza. Przestrzeń osiedla jest więc otwarta, a jednak podzielona na łatwe do oswojenia fragmenty. Rzeźba terenu ma tu znaczenie nie mniejsze niż architektura, mieszkańcy parterów mogli zaś przydomowe ogródki.
Mieszkania są dość ciasne - takie były przepisy, ale architekci zaprojektowali je w sposób ułatwiający adaptację do zmieniających się potrzeb, rozmiarów i modeli rodziny. Skibniewska poświęciła temu zagadnieniu książkę "Rodzina a mieszkanie", a także zaprojektowała system wielofunkcyjnych meblościanek. Skończyło się tylko na prototypach - można je jeszcze podziwiać w niektórych mieszkaniach.
Sady Żoliborskie długo stanowiły atrakcję turystyczną, konkurencję dla Starego Miasta. Przywożono tu wycieczki, przyjeżdżały oficjalne delegacje - tu socjalistyczna stolica chwaliła się swoim ludzkim obliczem. Dowodem sympatii jest tytuł Mistera Warszawy przyznany w 1960 roku blokowi nr 34a.
Unikalne elewacje z szarej cegły, typowej dla Warszawy połowy XX wieku, w najstarszej i najlepszej części osiedla udało się w 2006 roku obronić przed zniszczeniem. Ocieplono je, ale zamiast farby czy tynku nałożono płytki świetnie imitujące cegłę, dające znów pojęcie jak mogły wyglądać Sady, gdy podziwiały je zagraniczne wycieczki.
Warto odwiedzić bar mleczny "Sady" (ul. Krasińskiego/ Broniewskiego) z oryginalnym wyposażeniem i ogródkiem letnim. Bar ma stałe grono bywalców - eleganckie emerytki przychodzą tu na obiadek, a panie wydające posiłki na pamięć znają ich upodobania. Do pawilonu barowego przylega drugi, w którym ulokowała swoją filię cukiernia Pomianowskich z Krakowskiego Przedmieścia.
SADY ŻOLIBORSKIE (ŻOLIBORZ ORCHARDS) HOUSING ESTATE
Bordered by Włościańska St., Krasińskiego St., Broniewskiego St., Popiełuszki St., Gojawiczyńskiej St. and Braci Załuskich St. / architect: Halina Skibniewska, 1958-1963
Fifty years ago this area held kilometers of orchards and gardens. The famous architect Halina Skibniewska who designed the estate standing today on this ground, (1921), decided to keep more than just the name of the district. She preserved the orchards and gardens as much as possible. "If we plant the trees and construct the buildings at the same time, then we have to wait 20-30 years for the trees to catch up", she once said in an interview. "I know that we must try to conserve every living plant to create a real living space 'inhabited' by trees in a shorter space of time." The orchards remained orchards, and the inhabitants of the estate have been able to enjoy the greenery from day one.
Twenty-four apartment blocks seem to be haphazardly placed among the greenery, but they are in fact strategically positioned in order to create cozy courtyards. The whole housing estate has a spacious feeling yet also offers smaller areas, made to feel comfortable. The landscaping is as important as the architecture; ground-floor tenant were allowed to create small gardens.
The apartments were built quite small and cramped, according the regulations back then, but the architects designed them in a way to be highly adaptable to changing family needs. Skibniewska wrote a book on "Family oriented space" and designed multifunctional furniture units. Most of the prototypes never made it to the market but are sometimes still found in certain apartments.
For years Sady Żoliborskie were a tourist attraction competing for attention with the Old Town, and hosting excursions of visitors and official delegations. It was here that Poland’s socialist capital flaunted its human face. A manifestation of the overall appreciation of the housing estate was the awarded the title of "Mister Warsaw" given to building 34A in 1960.
The gray brick facades, unique and typical of Warsaw's second half of the 20th century architecture were saved from destruction in 2006. The buildings were then insulated. Instead of putting paint or plaster, an additional layer of brick imitating tiles were added to bring back the original appearance from the time when tourists flowed in by bus to admire the newly built estate.
Also worth visiting is the Milk Bar "Sady"(Krasińskiego St. / Broniewskiego St.) which still features its original decor and summer terrace. The Milk Bar still has a regular clientele including a number of elegant retired ladies the staff call by their first name. In the same pavilion, is a branch of the Pomianowski Sweets Bakery (at Krakowskie Przedmieście St.).
* przewodnik po warszawskich blokowiskach autorstwa Jarosława Trybusia, według pomysłu Huberta Trammera, powstający przy współpracy grupy wolontariuszy, ukaże się nakładem Instytutu Stefana Starzyńskiego, oddziału Muzeum Powstania Warszawskiego [www.1944.pl]
* Stefan Starzyński Institute of Warsaw Uprising Museum [www.1944.pl] will soon publish a guidebook to Warsaw’s tower block estates, which was a collective effort researched by volunteers, written by Jarosław Trybus, and inspired by Hubert Trammer
4 comments:
Ekstra!! mieszkałem w pierwszym bloku przez większość mojego życia :))) nostalgia... zapraszam do mnie http://tamitutaj.blogspot.com/
As an Austrian living in one of these fabulously huge complexes between Grzybowska and Krochmalna I am grateful for this contribution about Za Zelazna Brama which history I am presently tracing. One only has to look a little beneath the cover to become overwhelmed with the richness of its history.
HB
I'm really interested in this projet architecturally. I've just now come across it. Anyone care to tell me what it is like living there?
AS
Wg pomysłu Huberta Trammera. Hmm... Byłam jedną z wolontariuszek, która włączyła się w ten projekt. Spędzałam całe dnie na przeczesywaniu osiedla, rozmowach z ludźmi, poszukiwaniu ciekawostek dotyczących całego miejsca. Mnóstwo telefonów, spotkań. Zebrałam ogromny materiał, inni wolontariusze z pewnością też. Pan Trammer to koordynował, oprowadziłam go po całym osiedlu- zajęło nam to ok.12 godzin. Myślałam, że to będzie książka jego autorstwa. Ciekawe, czemu nie jest choć współautorem. Ale cóż, już kilka lat nie jestem wolontariuszką muzeum i widać nie wiem, co i jak. Swoją drogą, do tej pory nie dostałam egzemplarza książki w podziękowaniu za moją pracę, co było mi obiecane... p.s. Nie mogę oprzeć się myśli, że to właściwie przede wszystkim dzieło wolontariuszy, którzy przeczesali ścieżki, przebadali teren, dali podwaliny pod tę książkę ;)
Post a Comment